Jak donosi nasz MSZ w poradniku "Polak za granicą" w Meksyku najczęstszym rezultatem porwań „ekspresowych” jest doprowadzenie do opróżnienia konta bankowego, kradzież kart płatniczych i innych wartościowych rzeczy, które cudzoziemiec ma przy sobie, a w porwaniach mogą brać udział osoby podające się za funkcjonariuszy policji, w Gwatemali ostrzega się przed podróżowaniem, zwłaszcza nocą, mało uczęszczanymi drogami, samotnymi spacerami po zapadnięciu zmroku, w Salwadorze działają bezwzględne gangi młodzieżowe tzw. Maras, a na porządku dziennym są napady rabunkowe z bronią w ręku, natomiast w Kostaryce, to już w ogóle jest rozrywkowo, bo zagrożenie dla turystów jest największe spośród całego regionu Ameryki Środkowej i stosunkowo liczne są gangi młodocianych przestępców, związanych z rynkiem narkotyków i prostytucji.
Zapewne rzeczywistość oglądana z perspektywy "tam" wygląda znacznie lepiej, niż obserwowana z "tu", przed komputerem, kilka tysięcy kilometrów dalej. Ale żeby się o tym przekonać trzeba na ziemiach owego "tam" postawić stopę.
Albo przynajmniej zdać się na wiarygodną relację kogoś, kto zrobi to za nas i dla nas.
Za kilkanaście godzin, jakie mi jeszcze zostało z tej dziwacznej doby, rozdętej o siedem godzin różnicy czasu między Polską a Meksykiem, w zmęczoną długim lotem twarz uderzy żar lejący się z nieba i odbijany od betonowej płyty lotniska, a w nozdrza wedrze się wilgotne, lepkie i gęste powietrze Półwyspu Jukatan. Witamy nad Morzem Karaibskim.
A to będzie dopiero początek.
Koniec czeka zaś w Panamie, za niecałe 40 dni.
Natomiast to, co będzie miało miejsce w środku, na przestrzeni paru tysięcy kilometrów, stanowić będzie treść tego bloga.
* * * *
Nieco krócej niż w zeszły roku; może w nieco innej formie; a być może wspomniane gangi rozgniewanych młodocianych zupełnie uniemożliwią wieczorne przesiadywanie w kafejkach internetowych, walkę ze szczerbatą klawiaturą, ponaddźwiękowo wolnym łączem internetowym i ogólnym zmęczeniem materiału, którą tak polubiłem w Syrii i Libanie, i z bloga pozostanie jedynie marny ogryzek kilku lakonicznych wpisów.
W każdym razie będę próbował - dla Was i dla siebie - pisać, pokazywać zdjęcia, dzielić się, zaciekawiać.
Zapraszam. Zachęcam. Pozdrawiam.
Właściwie to pozdrawiamy razem z Maćkiem.
A zachęcam do czytania, ale także i komentowania.
Adios!
Kolunie ciśniecie z tematem! Jesteście najlepsi! Pozdrawiaju i powodzonka!
OdpowiedzUsuńA myślałem że będę pierwszy a tutaj dziku - jak zawsze! Trzymam kciuki i czekam na relacje! 4 metry do września...
OdpowiedzUsuńUprzejmie melduję, że jak zwykle mam Cię na oku:)
OdpowiedzUsuńTrzymamy kciuki za Waszą nową wyprawę!! Czekamy na wieści :)
OdpowiedzUsuńNie kumam tego. Czy w Polsce brakuje już fajnych miejsc żeby pojechać, zrobić pare zdjec i opowiedzieć ciekawą historię innym??? Po co Polska?! Ano po to żeby każdy mógl się tam wybrać na weekend i zobaczyć na żywo. Zachęcam do rozważenia propozycji.
OdpowiedzUsuńJesli beda strzelac, to glowy nisko!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Michal
Pozdrawiam z Cancun. Pot sie leje, ale poki co nikt do nas nie strzela.
OdpowiedzUsuńZaraz jedziemy na plaze w Tulum, ktora jest podobna jedna z najladniejszych na swiecie.
@Anonimowy: Alez oczywiscie, w Polce jest mnostwo pieknych miejsc! Rozwaze Twa propozycje, ale poki co jestem tutaj i zapraszam na latynoskie opowiesci.
No to powodzenia. Pisz ile się da
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, zazdroszcze i zycze powodzenia. Jakbys potrzebowal rad dotyczacych Nikaragui to wiesz gdzie szukac :d
OdpowiedzUsuńTwoj Kacpi
Dzięki Kacper. W razie czego będę pytał. Ale do Nikaragui jeszcze kawałek drogi...
OdpowiedzUsuńPowodzenia! Pozdrawiam już jako "zdany" KIEROWCA :D
OdpowiedzUsuń